Z kronikarskiego obowiązku - awaria oświetlenia

Tę sprawę należało by zwyczajnie przemilczeć, ale dla wyciszenia emocji, przedstawienia faktów i rozszerzenia kontekstu trzeba ów problem po wszystkim opisać.
Awaria oświetlenia dolnego Marczowa jaka wystąpiła na przełomie maja i czerwca br. z czasem stała się zarzewiem wielu kłótni i nikomu nie potrzebnej nerwówki. Od samego początku powodowała dyskomfort. Narastał on z dnia na dzień- wraz ze skróceniem pory dziennej na rzecz wydłużania mroku i nocy. Każdego dnia przybywało skarg na niedziałające nocą lampy oświetlenia ulicznego, pytanie tylko czy aby na pewno wszystkie trafiały do właściwego adresata.
Temat niedziałających lamp trafił także na wokandę zebrania wiejskiego z września, szkoda że uczestniczyło w nim niespełna 30 osób, gdyby było nas więcej to na szybsze rozwiązanie problemu można by efektywniej naciskać.
Na tamten czas problem był zdiagnozowany i rozwiązywany na poziomie magistratu we Wleniu. Niestety jak się okazało dość opieszale. Minął kolejny miesiąc i temat wywoływał coraz bardziej żywe dyskusje, zarówno w formie bezpośrednich sygnałów interpersonalnych jaki konwersacjach w przysłowiowych kuluarach.
Stało się tak tylko dlatego, że drastycznie spadło poczucie bezpieczeństwa mieszkańców po zmierzchu i do świtu.
Dziś pierwszy raz od niemalże pół roku lampy oświetlenia ulicznego rozświetlają ulice dolnego Marczowa. Dziś po raz pierwszy od dłuższego czasu przez wieś można przejść w bardziej komfortowych i bezpiecznych warunkach. Skoro lampy działają wypunktujmy co nie zadziałało:
→ grzech opieszałości: prawdę mówiąc można było problem rozwiązać dużo szybciej ale ciemne głowice latarni dodatkowo przyćmiły inne ważniejsze priorytety.
→ grzech zaniechania: czasem mniejszym złem jest wybranie świętego spokoju. Pewnie dlatego ziarna rzucane w ziemię nie trafiały na podatne grunty ale na uszy które mniej lub bardziej nie chciały lub z powodu zwykłej bezradności nie mogły już o tym słuchać.
→ grzech skąpstwa: "co drogie to tanie", "lepszy wróbel w garści" i "lepsze jest wrogiem dobrego"- w sumie nie trzeba wyjaśniać, opóźnienie z naprawą wynikało w dużej mierze z powodu poszukiwań innych w domyśle tańszych rozwiązań. Tej w kółko kręcącej się karuzeli nikt nie chciał w porę zatrzymać.
→ grzech obarczenia winą: światło już świeci a w świetle widać więcej. Czy aby na pewno wszyscy sumiennie i w zgodzie dążyliśmy do celu. Jakie było moje/nasze zaangażowanie w rozwiązanie problemu i w ogóle w życie i rozwój Marczowa. Czy na pewno aktywnie w nim uczestniczę i staram się wypracować dobre rozwiązania, czy może raczej zgodnie z przyzwyczajeniem szukam "winnego" lub kelnera ze "srebrną tacą".
Podsumowując: W tej z pozoru błahej sprawie jako mieszkańcy wioski chyba nie do końca potrafiliśmy działać jak wspólnota. Zabrakło nam przede wszystkim konsekwencji a jako społeczność potrafiliśmy być dla siebie okrutni. Szczególnie cięte i niesprawiedliwe potrafiły być nasze języki. Może teraz gdy już świeci światło będzie nam łatwiej dostrzec idącego z przeciwka- człowieka, nie Super Mena. Może warto na nowo zapalić w sobie tę iskrę do społecznej aktywności w środowisku, w wiosce która jest moim- naszym domem. Tego oprócz spokoju w jasnym wreszcie Marczowie wszystkim dziś życzymy.
